Выбери любимый жанр

Diabelska Alternatywa - Forsyth Frederick - Страница 78


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта:

78

Na parkingu przed hotelem “Mozajskij”, obok ronda zamykajacego Prospekt Kutuzowa, bylo niewiele samochodow, a niemal wszystkie ciemne i puste – z wyjatkiem dwoch. Siedzacy w jednym z nich Munro dostrzegl nagle, jak inny samochod zapalil na chwile swiatla i natychmiast je zgasil. Wysiadl ze swojego wozu i poszedl szybko w tamta strone. Kiedy znalazl sie na fotelu pasazera obok Walentyny, zauwazyl w jej oczach przestrach.

– Co sie stalo? Dlaczego dzwoniles do mnie do domu? Na pewno odnotowali ten telefon.

Otoczyl ja ramieniem i mimo grubego palta, jakie miala na sobie, poczul, ze Walentyna drzy.

– Dzwonilem z budki, a zreszta to nie ja – probowal zazartowac. – To tylko jakis Grigorij przepraszal, ze nie przyjdzie na kolacje. Nie beda nic podejrzewac.

– O drugiej w nocy nikt nie dzwoni w takiej sprawie – uciela. – A w dodatku rejonowy widzial, jak wyjezdzalam. Na pewno doniesie.

– Wybacz mi, kochanie… widzisz…

Szybko opowiedzial jej o wizycie ambasadora Kirowa u Matthewsa; o tym, jak to trafilo do Londynu, a dalej do niego; jak wreszcie zazadali, by sprobowal dowiedziec sie, dlaczego Kreml tak twardo stawia sprawe Miszkina i Lazariewa.

– Nie wiem – odparla krotko. – I nic nie przychodzi mi do glowy. Moze dlatego, ze zamordowali kapitana Rudenke? Ten czlowiek mial zone i dzieci…

– Daj spokoj, Walu, przeciez wiemy, o czym sie przez te dziesiec miesiecy mowilo w Biurze. Traktat Dublinski to dla was sprawa zycia i smierci. Czy Rudin ryzykowalby jego utrate dla zemsty na dwoch ludziach?

– Na razie jeszcze go nie zerwal… Moze chce tylko narazic Zachod na koszty. Nawet jesli statek wyleci w powietrze, poradzicie sobie. Tyle ze bedzie to kosztowalo. Ale Zachod na to stac, Zachod jest bogaty…

– Jak mozesz, Walentyno? Na tym statku jest dwudziestu dziewieciu marynarzy. Oni tez maja zony i dzieci. Zycie tych ludzi za przetrzymanie w wiezieniu dwoch… Nie, musi byc jakis inny, znacznie wazniejszy powod.

– Nie wiem – powtorzyla. – Nie wspominali o tym na zebraniach Biura. Przeciez wiesz.

Munro wpatrywal sie bezradnie w przednia szybe. Na przekor wszystkiemu gdzies w glebi duszy zywil nadzieje, ze ona zna odpowiedz na pytanie Waszyngtonu, ze moze podsluchala cos na korytarzach Komitetu Centralnego. Teraz zostawalo juz tylko jedno: zapytac ja o to…

Zapytal – a ona patrzyla na niego szeroko rozwartymi oczami, w ktorych prawie nie bylo lez.

– Przeciez obiecali – wyszeptala. – Obiecali, ze za dwa tygodnie zabiora nas, mnie i Sasze, z Rumunii…

– I zlamali slowo – przyznal. – Domagaja sie jeszcze tej jednej przyslugi.

Oparla czolo na dloniach zacisnietych na kierownicy.

– Zlapia mnie… Bardzo sie boje…

– Nie zlapia – probowal ja pocieszyc. – KGB dziala znacznie wolniej, niz sie ludziom zdaje, tym wolniej, im wyzej jest podejrzany. A gdybys zdobyla te informacje dla prezydenta Matthewsa, mysle, ze nasi ludzie mogliby zabrac ciebie i Sasze juz za pare dni, nie za dwa tygodnie. Dlatego blagam, Walentyno, sprobuj. To nasza jedyna szansa, zeby byc razem.

Teraz z kolei ona dlugo wpatrywala sie w ciemnosc za szyba.

– Bylo dzis wieczor zebranie Biura Politycznego – powiedziala nagle. – Nie znam jeszcze tresci. To nadzwyczajne zebranie, poza zwyklym harmonogramem. Przepisywanie protokolu zacznie sie jutro… to znaczy dzisiaj, o dziesiatej rano. Caly personel musial zrezygnowac z sobotnich wyjazdow, zeby przygotowac to na poniedzialek. Nie wiem, moze mowili wlasnie o tym.

– Czy mozesz tam wejsc, przejrzec notatki, posluchac tasm?

– W srodku nocy? Co ja im powiem? Ze po co przyszlam?

– Och, cokolwiek. Powiedz na przyklad, ze chcesz wczesniej zaczac i wczesniej skonczyc, zeby moc wyjechac poza miasto.

– Sprobuje – odpowiedziala po dlugim namysle. – Sprobuje. Ale zrobie to tylko dla ciebie, nie dla tych oszustow z Londynu.

– Ja… znam troche tych z Londynu, nie sa az tak zli – probowal niesmialo bronic swoich szefow Munro i z przekonaniem dodal: – Na pewno zabiora ciebie i Sasze, jesli jeszcze ten jeden raz im pomozesz. To juz ostatnie ryzyko, naprawde ostatnie.

Zdawalo sie, ze go nie slyszy. Nagle jakby zapomniala o swoim leku przed KGB, o niebezpieczenstwie, na jakie sie naraza, o strasznych konsekwencjach wpadki. Kiedy sie znowu odezwala, w jej glosie nie bylo juz drzenia.

– Znasz magazyn “Dietskij Mir”?… Stoisko z gumowymi zabawkami, o dziesiatej rano.

Stal na czarnym asfalcie i patrzyl, jak oddalaja sie tylne swiatla jej samochodu. A wiec zrobil to. Rozkazali mu, a on to wykonal. Coz, status dyplomaty chronil go przeciez przed Lubianka. W najgorszym razie Dymitr Rykow wezwie brytyjskiego ambasadora na dywanik, wyrazi “stanowczy protest” i uzna Adama Munro za persona non grata. Ale Walentyna? Walentyna jedzie teraz prosto do tajnych archiwow i nie chroni jej nawet zwykly pretekst normalnej obecnosci w swoim miejscu pracy. Spojrzal na zegarek: jeszcze siedem godzin. Siedem godzin sciskajacych zoladek i szarpiacych do bolu nerwy.

Podobnie jak Munro, starszy wachmistrz Ludwig Jahn z udreka wpatrywal sie tej nocy w czerwone swiatla odjezdzajacego samochodu. Przez otwarta brame wiezienia Tegel patrzyl, jak opancerzona karetka wiezienna unosi Miszkina i Lazariewa i znika za najblizszym zakretem. Ale w odroznieniu od Munro, Jahn nie bedzie juz na nic w napieciu czekal, nie bedzie nerwowo liczyl godzin i minut. Dla niego czekanie sie skonczylo.

Poszedl wolno do swego pokoju na pierwszym pietrze i starannie zamknal drzwi. Przez chwile stal przy otwartym oknie, potem zamachnal sie i cisnal daleko w ciemnosc rurke z cyjankiem. Byl tegi, nieruchawy – latwo uwierza w zawal serca, jesli tylko nie bedzie zadnych sladow.

Wychylil sie mocno przez okno. Myslal o swoich bratankach za murem berlinskim, przypomnial sobie ich rozesmiane twarze, kiedy wujaszek Ludo przyniosl – Boze, to ledwie trzy miesiace temu! – podarki swiateczne. Zamknal oczy, podniosl do twarzy drugi pistolet gazowy i nacisnal spust.

Bol uderzyl w jego pluca ciezkim mlotem. Mordercza rurka, wypuszczona ze slabnacej dloni, spadla na ulice z cichym brzekiem. Jahn osunal sie, uderzyl broda o parapet i runal na plecy na podloge pokoju. Kiedy znajda go koledzy, pomysla, ze otworzyl okno, gdy poczul pierwszy atak bolu. Tylko pulkownik Kukuszkin bedzie znal prawde; ale to nie bedzie juz mialo zadnego znaczenia.

Wybila polnoc. Granie kurantow przytlumil halas przejezdzajacej ciezarowki. Ciezkie kola zmiazdzyly lezaca w rynsztoku niewielka czarna rurke.

Afera “Freyi” miala juz swoja pierwsza smiertelna ofiare.

78

Вы читаете книгу


Forsyth Frederick - Diabelska Alternatywa Diabelska Alternatywa
Мир литературы

Жанры

Фантастика и фэнтези

Детективы и триллеры

Проза

Любовные романы

Приключения

Детские

Поэзия и драматургия

Старинная литература

Научно-образовательная

Компьютеры и интернет

Справочная литература

Документальная литература

Религия и духовность

Юмор

Дом и семья

Деловая литература

Жанр не определен

Техника

Прочее

Драматургия

Фольклор

Военное дело